22 października 2019 roku Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że nagrania z kamer przed Sejmem z grudnia 2016 roku, kiedy odbywały się protesty, są informacją publiczną. Może wreszcie po prawie trzech latach dowiemy się, co dokładnie działo się pod budynkiem parlamentu i jak wtedy zachowywały się służby.
Grudzień 2016 roku przeszedł do historii pod znakiem kryzysu w Sejmie, który zaczął się od propozycji zmian w organizacji pracy dziennikarzy w parlamencie. 14 grudnia Biuro prasowe Kancelarii Sejmu poinformowało o planach m.in. dotyczących ograniczenia liczby korespondentów na redakcję oraz utworzenia specjalnego Centrum Medialnego z dala od głównego budynku Sejmu.
Wolne media i zajęta mównica
Decyzja o utrudnieniu pracy dziennikarzy sejmowych, bo w tych kategoriach należało patrzeć na te zmiany, wywołała protesty zarówno ze strony środowiska dziennikarskiego, jak i posłów opozycji. 16 grudnia poseł Michał Szczerba, wchodząc na mównicę sejmową, postawił na niej kartkę z hasłem – Wolne media, za co został wykluczony z obrad. Decyzja marszałka Kuchcińskiego spowodowała zablokowanie mównicy przez posłów opozycji, domagających się przywrócenia do obrad posła Szczerby. Marszałek posła nie przywrócił, tylko przeniósł 33. posiedzenie Sejmu do Sali Kolumnowej i to tam, bez obecności mediów, przyjęto m. in. ustawę budżetową i tzw. ustawę dezubekizacyjną. Głosowano przez podniesienie ręki, a głosy były liczone ręcznie.
Kryzys sejmowy był w centrum zainteresowania opinii publicznej, wiele osób miało wątpliwości, czy polowe warunki, w jakich przyjęto dwie ważne ustawy, pozwalały dochować wszystkich procedur i czy rzeczywiście było kworum. Postanowiliśmy to sprawdzić, wnioskując do Kancelarii Sejmu o udostępnienie nagrań z sejmowych kamer, m. in. tych z Sali Kolumnowej.
Kancelaria odpowiedziała, że w Sali Kolumnowej są trzy kamery – tego dnia nagrywały dwie, nagranie z jednej jest dostępne na stronie Sejmu, natomiast zapis z drugiej kamery jest nagraniem technicznym, ponieważ kamera należy do Straży marszałkowskiej i ze względów bezpieczeństwa nagranie z niej nie może być udostępnione. Zaskarżyliśmy tę odpowiedź do sądu administracyjnego, niestety WSA przychylił się do stanowiska Kancelarii Sejmu, że nie ma obowiązku udostępniania nagrań roboczych (wyrok). Zaskarżyliśmy ten wyrok do NSA, który niestety oddalił naszą skargę.
W ten sposób my, obywatele, zostaliśmy z niczym. Nie dowiemy się, jak wyglądało głosowanie w Sali Kolumnowej (na oficjalnych nagraniach nie wszystko widać), ponieważ część nagrań jest „nagraniami wewnętrznymi”.
Nagrania przed Sejmem
Wnioskowaliśmy również o nagrania sprzed budynku parlamentu, ponieważ ograniczenia dla dziennikarzy w Sejmie i późniejsze decyzje marszałka Kuchcińskiego uruchomiły społeczne protesty i sporo ludzi zebrało się przed Sejmem. Chcieliśmy dowiedzieć się, jak przebiegało zgromadzenie na Wiejskiej oraz jak zachowywała się Policja oraz służby zapewniające bezpieczeństwo i w końcu jak postępowali politycy. Niestety i tym razem tej informacji nie uzyskaliśmy, gdyż miała nie być informacją publiczną. A tak w tej sprawie wypowiedział się sąd administracyjny (wyrok):
Sąd podziela pogląd przedstawiony przez Kancelarię Sejmu, że nagrania z kamer rejestrujących otoczenie budynków Sejmu nie stanowią informacji publicznej. Monitoring zewnętrzny stanowi element zabezpieczenia budynków i terenu wokół Sejmu. Jest to narzędzie służące zapewnieniu bezpieczeństwa zewnętrznego Sejmu. Informacje uzyskane z monitoringu nie są związane z realizacją władzy publicznej, bowiem nie rejestrują obrad Sejmu, które to niewątpliwie stanowią informację publiczną w świetle art. 18 ust. 1 u.d.i.p. Wnioskowana informacja nie odnosi się zatem do działalności publicznej (ustawodawczej) Sejmu. Monitoring wizyjny zewnętrzny jest jedynie technicznym środkiem ochrony podobnie jak dozór fizyczny czy też kontrola dostępu do pomieszczeń. Zakres przedmiotowy ustawy o dostępie do informacji publicznej nie obejmuje informacji dotyczących technicznej sfery funkcjonowania narzędzia jakim organ posługuje się realizując zadania publicznej (por. wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 10 stycznia 2014 r., sygn. akt I OSK 2254/13).
I ten wyrok zaskarżyliśmy do NSA, który rozpatrywał naszą skargę 22 października.
NSA za jawnością!
Dziś odbyła się rozprawa kasacyjna (sygnatura akt sprawy I OSK 968/18). Naczelny Sąd Administracyjny – w ustnym uzasadnieniu – uznał, że nagrania wokół Sejmu muszą zawierać informację publiczną. Wiadomo, co się wtedy działo, były protesty społeczne, były działania Policji, a nie tylko Straży Marszałkowskiej, a więc były to wydarzenia związane z działalnością Sejmu. Jeśli nie byłoby wydarzeń w Sejmie, nie byłoby protestów ani zaangażowania Policji. A zatem prawidłowym sposobem rozpatrzenia wniosku było przejrzenie nagrań, gdyż to czy jest to informacja publiczna czy nie, wynika z ich treści.
Katarzyna Batko-Tołuć z Watchdoga obecna na rozprawie wyraziła radość i zdziwienie:
Sądy administracyjne przyzwyczaiły nas – obywatelki i obywateli – do swoich formalistycznych wywodów na temat tego, co jest, a co nie jest informacją publiczną. Są wyroki, nie szukając daleko – te które dotyczą nagrań z Sali Kolumnowej, zgodnie z którymi nagranie z kamery Straży Marszałkowskiej na sali obrad nie stanowią informacji publicznej. Czyli czynnikiem decydującym jest to, czyja kamera nagrywa, a nie co się dzieje na nagraniu i z jakimi wydarzeniami jest związane. Zabawne zresztą, że przy takim tłumaczeniu nagranie Straży Marszałkowskiej zaczyna być zrównywane z nagraniem Iksińskiej. Straż przestaje należeć do sfery publicznej. Bo przecież gdyby należała, to mielibyśmy prawo wiedzieć, jak wygląda jej działalność – zgodnie z artykułem 61 Konstytucji RP. Tematu „nagrania technicznego” w ogóle nie komentuję, gdyż nie jest znana postawa prawna takiego wyłączenia jawności. Tym bardziej cieszy wyrok, w którym sąd pokazał, że zależy mu na zrozumieniu idei prawa do informacji i gdzie życiu publicznemu przywrócono właściwe proporcje – władza jest rozliczalna przez ludzi, którzy korzystają ze swoich praw.
Więcej o sprawie na naszej stronie:
“Sądy administracyjne przyzwyczaiły nas – obywatelki i obywateli – do swoich formalistycznych wywodów na temat tego, co jest, a co nie jest informacją publiczną.”
To nie są formalistyczne wywody lecz jest to aktywizm sędziowski wyrażający się w wymyślaniu rzekomo istniejącego prawa.
Zjawisko znane i obszernie opisane w literaturze przedmiotu gdy władza sądownicza “włazi w buty” władzy ustawodawczej i wymyśla prawo.
Informacją publiczną są bowiem WSZYSTKIE akty wiedzy i woli władzy ZNAJDUJĄCE SIĘ W ZASOBACH PUBLICZNYCH , co wcale nie oznacza że one wszystkie muszą być udostępniane.
Konkretne przepisy prawa np. w ustawie o ochronie informacji niejawnych, wskazują które informacje nie mogą być udostępnione.
Dywagacje aktywistów sędziowskich w RP, o tym czy coś jest lub nie jest informacją publiczną, dowodzą jedynie jak dużymi deficytami umysłowymi lub interesami rozlicznych grup cenzorów, owi aktywiści są obdarzeni.